4 marca 2015

Co autor miał na myśli? - "Wpuść mnie" happysad

Popełnieniem tego wpisu mam nadzieję, zapoczątkować całą serię tekstów pod wspólnym tytułem "Co autor miał na myśli?", gdzie będę się starał odkryć głębię przekazu, głównie obecnie powstających tworów muzycznych. Celowo piszę tworów, bo w dużej ilości przypadków, jak się taka piosenkę pozbawi muzyki, a często nawet i tego nie trzeba, to pozostaje jedynie dno i 3 metry mułu. Czerpać, przynajmniej na początku zamierzam z naszego polskiego podwórka, a co będzie dalej czas pokaże. 

Jednym z czołowych producentów takich tworów, jest ulubiony zespół gimnazjalistów, czyli happysad. Są to typowi rzemieślnicy, którzy zrobili rozeznanie rynku, wybrali odpowiedni target wiekowy, jako moment życia nastolatka gdzie zaczynają się pierwsze "miłości" i zawody z tym związane i trzepią piosenki o tym mówiące na potęgę. 

Pół biedy jakby plumkali sobie jakieś disco polo, wtedy bym o nich nie usłyszał, pech jednak chciał, że ich muzyka zaliczana jest do szerokiego ostatnio pojęcia rock, więc co jakiś czas jestem katowany ich tworami. 

Jako pilota cyklu wybrałem piosenkę "Wpuść mnie", choć prawidłowym tytułem powinno być "Skomlenie prawiczka". Tekst napisany jest tak wprost, że co bystrzejsi gimnazjaliści sami domyślili się o co chodzi, ale sadząc po komentarzach na na przykład tekstowo.pl doszukują się tu jakiejś nutki erotyzmu. Erotyzm, nie ukrywam, mocno mnie rozbawił, ale to może ze względu na wiek, bo co prawda stary nie jestem, ale gimnazjalistą nigdy nie byłem, kończyłem jeszcze porządną ośmioklasową podstawówkę i wyniosłem z niej trochę więcej niż kredę. 

Wróćmy zatem do nieszczęsnego utworu.
Jeszcze nie tak dawno, poeci pisząc do swych ukochanych listy miłosne opisywali ich walory, oczy, włosy, swoje uczucia i tak dalej, głęboko zaszywając wszelkie erotyczne, czy seksualne sugestie. Tak na przykład pisał Krzysztof Kamil Baczyński do swojej najdroższej Basi:


W potoku włosów twoich, w rzece ust,
kniei jak wieczór -- ciemnej
wołanie nadaremne,
daremny plusk.

Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze różą nocy
i minie świat gałązką, strzępem albo gestem,
potem niemo się stoczy,
smugą przejdzie przez oczy
i powiem: nie będąc - jestem.

To tylko fragment, ale jak poszukacie i przeczytacie całość, to zobaczycie co znaczy erotyzm w tekście. 

Co mamy tutaj? Tu niestety nie ma nic z tych rzeczy, żadnej głębi, żadnej finezji, żadnego erotyzmu, czy lekko zasugerowanych niedomówień, wszystko wywalone jest wprost, kawa na ławę. Tylko dla niepoznaki i i możliwości puszczania piosenki w ciągu dnia, a nie tylko po dwudziestej drugiej, ubrane w górnolotne słówka.

Nie ma żadnego wstępu, żadnego opisu ukochanej, wyrażenia uczuć, tu już na sam początek podmiot liryczny serwuje nam opis wydepilowanych okolic bikini swojej wybranki:

samotny domek na wzgórzu lekko się błyszczy w świetle dniacieniutką ścieżką do wnętrza niejeden by pragnął niejeden by chciałi kuszą przycięte trawniki puszyste mchy i róży kwiat dosięgnąć jednak dzwonka nie bardzo mogę nie bardzo się da


Tytułowy prawiczek bez ogródek z miejsca określa swoje intencje, wyraźnie daje do zrozumienia, że jego wybranka składa się wyłącznie z jednego i nic poza tym go nie interesuje. Nie ma słowa o afekcie jakim ją darzy, czy ma ręce i nogi, ba, tak naprawdę to nie ma nawet pewności czy jest człowiekiem. Jednak mimo iż ma taki dobry widok okolic intymnych swojej partnerki, to na niewiele się zdaje, bo jak dowiadujemy się z ostatniego wersu to ni chu chu, nie sta... nie bardzo się da. 

Dalej jest równie zabawnie i zaczyna się tytułowe skomlenie. 

wpuść mnie na całe miasto z całych sił wołam 
wpuść mnie wpuść mnie bo skonam  

Jak mawia dzisiejsza młodzież żal.pl.
Skowyt i żądanie natychmiastowego oddania mu się, połączone z szantażem emocjonalnym popartym groźbą samobójstwa w przypadku odmowy. Pozostaje tylko nadzieja, że dzisiejsza młodzież płci męskiej, rodzi się jednak z odpowiednimi organami na swoim miejscu i mając za przykład postać z piosenki, nigdy się tak nie upodli. 

To jednak nie koniec tego niewątpliwej jakości dzieła muzycznego i następuje coś, co można interpretować dwojako.

przecież na piętrze licho światło się tli 
jak kot będę czekał uchylonych okien czy drzwi 

Biorąc pod uwagę bezpośredniość wcześniejszego tekstu, światło można interpretować jako resztki zdrowego rozsądku dziewczyny, powstrzymujące ją przed oddaniem się takiej nędznej namiastce faceta, albo ostatnie przebłyski świadomości po upiciu jej przez podmiot liryczny, bo w sumie jak nie można na trzeźwo, to może trzeba próbować inaczej. A być może i jedno i drugie.

Jednak wszystkie te zabiegi i zatracanie własnej godności na nic, bo liryczne "ja" i tak nie potrafi osiągnąć swojego celu. Niestety nie dowiadujemy się czy zawdzięczamy to totalnej indolencji postaci, na co wskazywałby całokształt, czy jednak totalnej znieczulicy na takie amory, adresatki pieśni. 

i próżno tu szukać alarmów niespodzianek czy złego psa do środka do ciepła do sieni nie bardzo mogę nie bardzo się da

Jak widać chata wolna, wapno na daczy, a koleś nie ogarnia prostego tematu, może to i lepiej, bo przez przypadek się nie rozmnoży i taki upośledzony materiał będzie się rozprzestrzeniał. 

Zupełnie osobną kwestią jest maniera, albo totalna absencja na lekcjach języka polskiego, autora tekstu, co powoduje pisanie przez niego tekstów bez jakichkolwiek znaków interpunkcyjnych, czy wielkich liter.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz